Nowość!!!
Od dzisiaj zamieszczamy powieść dobrze zapowiadającego się pisarza!
Odcinek pierwszy.
Emka na tropie
Była sobie raz, a może dwa, ulica Zwyczajna. Była typowym przykładem codzienności. Była tak codzienna, że już bardziej się nie da. I zapewne nie dałoby się do dzisiaj, gdyby tej codzienności nie zakłóciło pewne zdarzenie...
Ludzie jak zwykle chodzili chodnikami w sobie tylko znanych sprawach. Marek, Karol
i Ania wracali razem ze szkoły. Właściwie to Karol wracał z Markiem, a to, że Marek akurat gonił Anię, to już inna sprawa. Biegiem zbliżali się do kamienicy Ani. Przechodnie oglądali się za nimi. Byli już kilka metrów przed drzwiami do jej klatki. Z budynku wyszła jakaś staruszka z jamnikiem.
- Niech pani nie zamyka! - Krzyknęła piskliwym głosem Ania i zachichotała.
Już miała wbiec do domu, gdy Marek pochwycił ją za rękaw. Lecz natychmiast cofnął dłoń, bo dał się słyszeć przeraźliwy pisk opon i przez ulicę przejechało auto z prędkością hmmm... na pewno niedozwoloną. Słychać było również syreny, których dźwięk coraz bardziej się przybliżał i w końcu przez ulicę przejechały dwa radiowozy na sygnale. Marek odruchowo zrzucił plecak z pleców. Spojrzał na Karola, spojrzenie oznaczało „pilnuj” i pobiegł w kierunku pojazdów. Karol
i dziewczyna spojrzeli po sobie. Chłopak otworzył szeroko oczy. Dopiero teraz zaczynało do nich docierać co właściwie się stało. Tymczasem Marek wbiegł za winkiel, gdzie uprzednio skręcił samochód.
Kierowca samochodu wrzasnął do pasażera:
- Zrób to!!!
- Dobrze, już dobrze! - powiedział ten drugi przeładowując M16.
Wychylił się przez okno w dachu i wycelował w kierunku radiowozu. Padły strzały. Przednia szyba wpadła do wnętrza samochodu policyjnego w kawałkach. Pociski podziurawiły też maskę i opony, spuszczając z tych drugich powietrze.
- To nie fair, on ma broń! - użalał się kierowca radiowozu.
Po tym zdarzeniu status najcodzienniejszej ulicy zyskała ulica Chabrowa.
***
Marek dotarł na miejsce, gdy było już po wszystkim. Na ziemi leżała, częściowo rozgnieciona, mieszanka truskawek, arbuzów, jeżyn, malin i orzechów włoskich. Były też dwa zniszczone stragany, z których najwyraźniej pochodziło to wszystko. Tłum zacieśnił krąg wokół wywróconego do góry nogami BMW.
- Wysiadać! - krzyknął policjant.
Jeden z przestępców wysiadł z rękami na karku. Drugi zaś wysiadł z drugiej strony i pobiegł za róg kamienicy... A niech to!
Ciąg dalszy nastąpi...
Autor: Piotr Kramer kl. V„d”
Skąd taka nazwa?
Pegaz - (łc. Pegasus (Pegasos) z gr. Pégasos)
1. mit. gr. Pegaz – skrzydlaty koń zrodzony z Meduzy, służący Bellerofontowi oraz Zeusowi; pod uderzeniem kopyta p. na górze Muz, Helikonie, wytrysnęło źródło.
2. przen. symbol natchnienia poetyckiego. ( „Słownik Wyrazów Obcych” Wydawnictwa Europa, pod redakcją naukową prof. Ireny Kamińskiej-Szmaj, autorzy: Mirosław Jarosz i zespół. Rok wydania 2001).